Jak Bóg znalazł mnie

Komentarze (45)
~tomasz--
18.12.2020, godz.13:35
Ale przynajmniej "klepałeś" te pacierze... Dziś wiele ludzi już nawet nie chce się modlić, a ten miłosierny Bóg tylko czeka... na nas
~Aneta
30.09.2020, godz.09:34
Piekne Swiadectwo chociaz krotkie jednak tresciwe. Dziekuje za nie Bogu. Aby jak najwiecej z Nas poczulo zywa obecnosc Boga w swoim Zyciu. Mnie Bog tez dotknal I nawrocil I chcialabym dac Swiadectwo Nieskonczonego Milosierdzia Jezusa Chrystusa.
~Podaj imię lub nazwisko (nick)
06.09.2019, godz.03:08
super
~Magdalena
21.08.2018, godz.11:37
Czytajac to świadectwo pragne ja również podzielić się moim swiadectwem wiary. Rok temu w kwietniu zaczelam pracę w salonie fryzjersim. Nie mialam na nic czasu praca stawała się ważniejsza od wiary . W sierpniu zostałam zwolniona z tej pracy pod pretekstem wielu reklamacji. Na poczatku wrzesnia dowiedzialam się ze 17 są rekolekcje i postanowilam nna nie pojechać. Chcialam zabrać tez mojego męża w tedy Jeszce chłopaka. Na dwa dni przed wyjazdem darek zacząć się strasznie ze mna kłócić o to że nie jedziemy. Ja bylam uparta i dążyła do celu. Gdy nadszedł dzień wyjazdu nagle popsul nam się samochodu ale po godzinie naprawy udało się wyjechaliśmy o 14 a rekolekcje zaczynaly się o 17. W trakcie drogi darek mial wiele telefonów które powodowały ze chciał wracać do domu. Ja jednak się nie podawałam. Dojechaliśmy na miejsce godzinę wczesniej. Darek nie mial ze soba odpowiednich ciuchow i bardzo na mnie krzyczał ze tam nie wejdzie wiec ja poszalam sama. Wyslalam za nim rekolekcjonistow ktorzy prowadzili je. Okazalo sie ze przyjdzie. Te rekolekcje trwaly trzy dni. W trakcie tych rekolekcji widziałam wielką przemianę darka. Byłam pod wielkim wrażeniem jak Bóg przemienial jego serce. Ja również czułam jak Jezus przemienia moje serce. Czulam w sobie niepowtarzalną miłość i ta miłość tryskala we mnie na innych. Czulam w sobie ducha świętego który mnie napelnil wielką lawinę miłości aż serce mi szalalo. Razem przeszliśmy wielka przemianę. Po powrocie z rekolekcji wybraliśmy się do księdza aby się pobrać udało sie tego dokonac wzielismy slub jeszcze przed końcem 2017 roku. Bóg pomógł nam we wszystkim dal pieniadze które potrzebowaliśmy na ślub. Niesamowite jak Pan Jezus działa w naszym życiu caly czas. Chwała mu za to. Pozdrawiam goraco.
~A.S.
17.06.2018, godz.14:55
Ja tez przeszlam cos, cos troszke innego. Dwa razy w zyciu. Gdybym byla madezejsza zrozumialabym szybciej o co chodzi i jakie Bóg daje nam znaki. Jak do nas przemawia. nie wiem jeszcze wszystkiego i nie chce wiedziec.. Bog daje nam znaki, a my odczytujemy to po swojemu. We wlasciwy lub nie sposob. Mam wrazenie, ze pierwszy raz w Zyciu jestem blizej Boga. Moze bylam blisko kiedys, ale pobladzilam bo sciagnely mnie ziemskie pokusy.. chcialabym porozmawiac z kims madrzejszym, kto poznal zycie, a w Nim Boga jeszcze mocniej... wiem, ze autor posta to madrzejsza osoba ode mnie.. modezejsza w doswiadczenia.. dziekuje Bogu za znaki..
~''Aguu''
19.04.2018, godz.07:32
Bardzo to smutne, ale cieszę się, że byli przy Tobie ludzie, którzy Cię wspierali i że nie podążyłeś złą ścieżką... Bo życie to najlepsze co mogło nas spotkać !
~EPICGIRL6969
19.04.2018, godz.07:23
CUDOWNIE
~Podaj imię lub nazwisko (nick)
18.03.2018, godz.11:59
Mając 18 lat zwątpiłam w Boga jak tylko sie dało. Przez 5 lat codziennie wieczorem sie do Niego modliłam, i w pewnym momencie życia cos we mnie pękło-powiedziałam dosc. Miałam dosyc tego ze modle sie co wieczór wszystko Mu opowiadam a On nawet nie zwraca na mnie uwagi. Wkurzało mnie to że pomaga On ludziom którzy nie modlą sie do Niego, nie chodzą do koscioła a jak przyjdą do szkoły nie wiedząc że nawet jest kartkówka dostają pozytywną ocene. A ja? Ja sie uczyłam, modliłam do koscioła chodziłam i nic.Miałam zagrozenie z matematyki. Własnie w tamtej chwili wszytko sie zawaliło, przestałam sie modlic, ufac Mu. Muszę przyznac, przez ostni rok modliłam sie do Św. Rity. Pomogła mi niesamowicie(prawo jazdy zdałam z jej pomocą przy strasznie waznych sprwdzianach prosiłam o pomoc, jak sie pokłóciłam z przyjaciółką to Ona mi pomogła i to dzięki Niej sie pogodziłyśmy) pomimo moich modlitw do Św. Rity czułam ze Bog i tak nie zwraca uwagi na mnie, że gdybym nie pomodliła sie do Św. Rity nawet by mnie nie wysłuchał. Dzisiaj postanowiłam sie z Nim pogodzic. W książce "Bóg nigdy nie mruga" napisane było aby zrobic księge grzechów moich i Boga i na koncu sobie nawzajem wybaczyć. Własnie dzisiaj pogodziłam sie z Bogiem. Modlcie sie za mnie abym nie poddała sie za szybko.
~Jack
25.02.2018, godz.05:48
Serce rośnie czytając wasze świadectwa.Moja historia również opiera się na prawdziwej wierze i miłości. Po tym jak zostałem doświadczony chorobą, dopiero zobaczyłem co znaczy słowo wiara. To nie puste klepanie modlitwy bądź jej brak, oraz wizyta w kościele z przysłowiowym zegarkiem w ręku.Nie pytałem "dlaczego ja",uznałem że zasłużyłem. A prawda jest taka że to dlatego bym nie szedł w złą stronę w którą zamierzałem. Po dwóch latach jest duża poprawa wręcz super. Modlitwa i zawierzenie ale tak naprawdę od serca i z sercem.Noi nie oczekujemy, choć nie jest to wykluczone że tak od reki będzie dobrze. Nic nie dzieje się bez przyczyny. "Pan Bóg nie gra w kości" WIARA NADZIEJA MIŁOŚĆ. Pozdrawiam wszystkich serdecznie,zostatncie z Panem Bogiem.
~Sylwester
11.02.2018, godz.17:39
Nie zadręczaj się zły tylko na to czeka. Jestem w trakcie ratowania swojego małżeństwa i rodziny wiem doskonale o czym piszesz i Cieszę się przyjacielu że Ufasz nie wolno przestać to co jest teraz dla nas nie zrozumiałe z biegiem czasu staje sie prawdziwe. Nie zrozum mnie źle ale może Twoja żona musiała odejść abyś się nawrócił odnalaz właściwą droge może nie tylko swoją ale przedewszystkim czyjąś. Trwaj kolego i sie nigdy nie poddawaj nie dawaj się Złemu. Z Panem Bogiem
~L.
27.01.2018, godz.18:16
Po 15-stu latach chorowania na bulimię zostalam uwolniona. Zrobił to Pan Bóg po moich nieustających błaganiach. W jednej chwili zniknęła chęć wymiotów. Wszystko zawdzięczam Panu Bogu.
~Justyna
17.10.2017, godz.12:02
Witam, ależ smutne a zarazem napawające nadzieją świadectwo... Zdawać by się mogło, że to koniec tejże historii, a to dopiero początek. Pan jest z Tobą i niech wzmocni Ciebie!
~Agnieszka
14.10.2017, godz.19:10
Pragnę podzielić się ze wszystkimi moim świadectwem dotyczącym wiary. Moja historia związana z Panem Bogiem nie jest prosta. Postaram się opowiedzieć ją w sposób dość szczegółowy ponieważ uważam, że wszystkie fakty są niezwykle ważne. Moi rodzice są wierzący. Zawsze chcieli żebym chodziła razem z nimi do kościoła. Często chodziłam, odmawiałam różne modlitwy i wracałam. Niestety nie uznawałam tego za nic specjalnego. Miałam wtedy jeden problem. W zasadzie było ich więcej ale ten jeden przysłaniał mi cały świat. Mianowicie chodziło o miłość. Miłość do jednego konkretnego mężczyzny. Byliśmy razem już dość długo aż w przeciągu dwóch tygodni wszystko zaczęło się psuć. Powodem było to, że nie stawiałam Boga na pierwszym miejscu. Jestem tego pewna. Mimo wszystko czułam, że to miłość na zawsze i ułoży się. Pewnego dnia nagle ze mną zerwał. Nie byłam na to gotowa. Zawalił mi się cały świat. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Stopniowo zaczęłam oddalać się od Boga. Nie było dnia, w którym nie myślałam o ukochanym. Później spotkaliśmy na pogrzebie bliskiej mu osoby. Odzyskaliśmy kontakt i ponownie byliśmy razem ale to nie trwało długo. Czułam się dobrą osobą, ale dalej nie miałam Boga w sercu. Nic się nie układało. Zerwałam z nim bardzo okrutnie chociaż mocno go kochałam. Nie mogłam sobie tego wybaczyć i prawdę mówiąc dalej mam z tym problem. Nigdy nie przestałam o nim myśleć. Pewnego dnia spotkałam go przypadkiem. Porozmawialiśmy i znowu zaczęliśmy się spotykać. Zachowywalismy się jakbyśmy byli razem ale on nie chciał związku. Nie był pewny co do mnie czuje. Bardzo mnie to bolało ale czekałam. Nie wyobrażałam sobie życia z nikim innym. Sytuacja była beznadziejna. Nie chciał angażować się w związek. Mocno klocilam się z mamą o kościół. Nie chciałam chodzić i nie wiedziałam dlaczego mnie zmusza. Teraz myślę że to był znak. Na studiach poznałam przyjaciółkę. Ona również miała problem z chłopakiem. Pewnego dnia 'rzuciła', że chyba tylko Bóg może nam pomóc. Wtedy coś do mnie dotarło. Uznałam że może warto się pomodlić. Znalazłyśmy modlitwę do św. Marty. Modliłyśmy się razem co wtorek. Byłyśmy w Częstochowie na Jasnej Górze. Stopniowo czułam coraz większą obecność Pana Boga w moim sercu. Byłam silna nawet jeśli działo się coś złego. Czułam że nie jestem sama. Wiedziałam, że Bóg chce dla mnie najlepiej i pomoże mi. Nawróciłam się. Powoli wszystko zaczynało się poprawiać ale on dalej nie chciał związku. Zaczęłam modlić się do św. Rity - niesamowitej patronki od spraw trudnych i beznadziejnych. Czułam poprawę. Przede wszystkim duchowo czułam się o wiele lepiej. Doznałam wewnętrznego spokoju. Niesamowite uczucie. Nigdy nie traciłam wiary. Wiedziałam że się uda. Później zaczęłam modlić się za wszystkie dusze w czyśćcu cierpiące. Przeczytałam, że ta modlitwa jest bardzo miła Jezusowi. Dusze, za które się modlisz modlą się za Ciebie. Pewnego dnia pomyślałam o św. Janie Pawle II. To niezwykłe ale za każdym razem gdy się do Niego modlilam, czułam że mnie słucha. Wiedziałam to. Pełna wiary prosiłam o pomoc w dwóch sprawach i zostałam wysłuchana. Obie sytuacje były beznadziejne. Naprawdę nie było z nich wyjścia. Nie wiem jak to opisać. Otrzymałam to o co tak mocno prosiłam. Mężczyznę, o którym wcześniej mówiłam kocham od 6lat. Nigdy nie było dnia bym o nim nie myślała. Nawet jeśli bardzo długo nie mieliśmy kontaktu. Zawsze tęsknilam i wierzyłam, że kiedyś będziemy razem. Jak już wcześniej wspomniałam on nie chciał związku. Mówił że nikomu już nie ufa. Było jedno wielkie NIE. Koniec, kropka. Cały czas się modliłam. Kilka dni temu zauważyłam jakieś zmiany w jego zachowaniu. Napisał, że musimy porozmawiać. Bałam się że chce to skończyć i że mnie zostawi. Wczoraj się spotkaliśmy. Wyszeptał, że mnie kocha. WIARA CZYNI CUDA.
~Darek1985
12.08.2017, godz.20:46
Witam. A ja napiszę tylko, że to nie tak, że ja tyko wierze ja czuje, wiem i jestem przekonany, że Bóg istnieje. Kto to poczuł ten wie o co chodzi a kto nie poczuł niech spróbuje się pomodlić nawet jak nie wierzysz nawet jak nie "czujesz tego" nawet jak Ci się to wydaje stratą czasu-Pomódl sie! Ale tak chociaż jedną tajemnice różańca odmów (5 dziesiątek). A jak skończysz się modlić to nie szukaj efektów od razu tylko zadaj sobie jedno pytanie w sercu. Dlaczego miałem/am tyle argumentów w głowie na nie pomodlenie się? Gwarantuje Ci, że ciarki przejdą po Twoich plecach;-) Z Bogiem.
~Podaj imię lub nazwisko (nick)
05.06.2017, godz.08:44
Piszę to świadectwo teraz ,bo często o nim zapominałam ,żeby się podzielić. Otóż w tym roku w maju przystąpiłam do matury , pamiętam jak bałam się w bardzo matury ustnej z polskiego i niemieckiego. Na szczęście z pomocą Boga ,Maryji, może też św. Rity zdałam polski na 90% ( poszczęściło mi się w wyborze tematu). Jednak egzamin z niemieckiego nie poszedł mi już tak świetnie jak z polskiego,ale i tak się cieszę ,że w ogóle go zdałam.Trafiło mi się trudne zagadnienie w pierwszym zadaniu,przygotowywałam się na najgorsze ,ale zdałam w prawdzie na 47% ,ale i tak dobrze,bo trzy osoby nie zdały, a ja też mogłam się wśród nich znaleźć.Módlcie się do Boga, Maryji i świętych oni wam pomogą. Proszę o modlitwę za mnie bym powróciła do Boga i odrzuciła przywiązanie do grzechów. Bóg zapłać !
~agata
13.05.2017, godz.23:03
ja dziekuje sw ekspedytowi sw ricie i wszystkim swietym o raz duszom w czyscu za modlitwe i wstawiennictwo bo moja niemozliwa prosbz zostala wysluchana. Dziekuje Matuchnie Najswietszej za jej ciagla opieke
~Podaj imię lub nazwisko (nick)
27.04.2017, godz.00:13
Jesteś najwspanialszy. Pamiętaj o tym. Pozdrawiam gorąco i do najszybszego zobaczenia! Zaproś mnie proszę... Będziemy razem podróżować i robić co tylko zajrzymy...Daj mi znak...Pozdrawiam najgoręcej. Buziaki! Pa!😊
~Asia
27.04.2017, godz.00:10
Tak
~Anonim
27.01.2017, godz.17:25
Chciałabym się podzielić darem uzdrowienia, jaki otrzymałam. Jestem młodą osobą. Mam 25 lat. Często miewałam problemy z bólem, jak twierdziłam żołądka. Lekarze odsyłali mnie twierdząc, że to zapalenie, albo coś innego. Wyszłam za mąż i doczekałam się upragnionej ciąży. W 8 i 9 miesiącu pojawiły się bóle, klęczałam i płakałam z bólu, przechodziło po ok. godzinie. Chodziłam na wizyty do ginekologa wszystko było dobrze. Tłumaczyli mi, że dzidziuś uciska na narządy i to przez to. W końcu córeczka przyszła na świat. Kiedy wypisano mnie do domu, po niecałym tygodniu znów pojawił się ból, po chwili minął. Już wiedziałam, że jedno jest pewne, to nie dziecko uciska na narządy. Po kilku dniach atak nie do wytrzymania, nie mogłam złapać oddechu, wymioty, ból kości, przyjechało pogotowie. Odesłano mnie na ginekologie, wszystko dobrze usłyszałam, dostałam lek przeciwbólowy w kroplówce i odesłano mnie do domu z takim samym bólem. Dwa dni nie mogłam wstać z łóżka, iść do łazienki, jeść. Leżałam i modliłam się by ból ustał. Po 48h przeszło. Dostałam się prywatnie do lekarza. Już przez telefon postawił diagnozę Woreczek żółciowy. Badanie tylko potwierdziło przypuszczenia. Woreczek, trzeba zoperować i już- pomyślałam. Niestety lekarz nie mnie nie pocieszył, powiedział, że muszę wytrzymać minimum 8 miesięcy, bo nikt nie podejmie się operacji zaraz po porodzie, zbyt ryzykowne. Chyba, że ataki nie ustąpią i będzie zagrożenie pęknięcia, to wtedy podejmą się zabiegu, bo nie będzie wyjścia. Wróciłam do domu zapłakana, miałam upragnioną córkę, a nie mogłam się cieszyć, nie mogłam się nią zająć przez ataki. Każdy nowy dzień w stresie i modlitwie z prośbą, aby ataku nie było. Dwa dni po diagnozie kolejny , telefon do lekarza i tylko słowa musimy czekać... musi Pani wytrzymać...operacja zbyt ryzykowna... morze łez wylanych po kątach, ale ciągle się modliłam i wierzyłam. Pewnego dnia usłyszałam, jak ksiądz mówi, że będziemy mieć u nas w Kościółku na wsi msze o uzdrowienie. Poczułam ogromną chęć pójścia na nią. Zostawiłam córeczkę u brata na cztery godziny, rodzina pytała czy nie mam wyrzutów, takie małe dziecko. Nie miałam wyrzutów, bo wierzyłam, że tylko tu mogę doznać cudu, a jak wyzdrowieję, to zrobię, to też dla mojej małej córci. Po mszy bóle ustały, ale wiedziałam, że trzeba po 8 miesiącach iść na operację. Po około trzech miesiącach zaczął mnie boleć lekko brzuch, dzwoniłam do lekarza, był na urlopie. W tym samym czasie miałam wizytę kontrolną u ginekologa, poprosiłam, żeby najechał USG na woreczek, usłyszałam, że nie widzi nic, ale może się mylić, trzeba być na czczo. W końcu dostałam się do swojego lekarza chirurga, powiedziałam mu o wszystkim. Usłyszałam- proszę sobie nie robić nadziei, było 3/4 woreczka kamieni, nie ma szans. Badanie i usłyszałam- to cud nie ma kamieni, nie wiem jak to się stało. Ale ja wiedziałam, wiedziałam, że to Pan mi pomógł na Mszy o Uzdrowienie. Dlatego kochani wierzcie, módlcie się i polecam każdemu kto może niech skorzysta z daru takiej mszy. Pan Bóg mówił, że uzdrowi każdego na tyle, na ile wierzy. Ja wierzyłam mocno i dostałam ten dar. Wy też wierzcie. Anonim
~Wierząca
11.01.2017, godz.20:45
Odczuwam niezwykłą potrzebę aby podzielić się ze wszystkimi, którzy czują strach, rozpacz, brak rozwiązania problemu. Którzy zapetlili się w problemach i nie mają wsparcia. Boją się życia, przyszłości. Nie mogą spać i cały czas tylko myślą o problemie. Rok 2016 był dla mnie dramatyczny. W wielu filmach nie znajdziecie takich sytuacji jakie na mnie spadły. Nie wiem kiedy to się zaczęło Ale kredyty zawsze były obok mnie.tylko kiedy miałam kilka tysięcy na koncie byłam szczęśliwa. O tak 1, 2, 5 kredyt, chwilowka, limit, karta kredytowa. Później lawirowanie ile jeszcze dobrać i co spłacić. Wiele lat pracowałam w banku i dopadło mnie powiedzwnue"szewc bez butów chodz". Między czasie przestałam się modlić i chodzić do kościoła. Wieczne kłótnie z mężem, niespełnione oczekiwania, krzyki, wyzwiska, płacz i ta bezradność i wyrzuty sumienia. Zblizylam się emocjonalnie do wspólnego kolego bo on mnie słuchał o mnie dbał pomagał mi. On a nie mój mąż.zaczelam sobie wmawiać jakieś uczucie do niego, ekscytacjie, podniecenię, świeżość po 13 latach z 1 i pierwszym dacetem-mężem. Brak doświadczeń w sferze intymnej i ciekawość Pchala mnie w ramiona kolego nie myśląc racjonalnie o dziecku o rodzinę o życiu. Zaczęłam pić. Niby 1 kieliszek wieczorem dobrego wina. Z czasem butelkę dwie na dobry sen. Później narkotyki dla relaksu. Zero wiary modlitwy. Skorupa mnie zamykał a wychodziło ze mnie to co najgorsze. Pycha chciwość zazdrość nienawiść możliwość porządnie. Aż wkoncu mąż dowiedział się ode mnie ze calowalam się z tym człowiekiem. Wyzwiska, straszenia rozwodem, zdradą z jego strony.dotego cały czas te problemy z kasą. Brak pomocy. I wkoncu ukradlam pieniądze. Myślałam że te dwie starsze osoby moi klienci co mu ufali nie zauważa. Oni nie Ale audyt tak. Wstyd rozpacz długi kolejne. Nie mogłam na siebie patrzeć. Po wielu tygodniach ciężkiej choroby zmarła moja babcia. Wtedy pierwszy raz od wielu tyg byłam na mszy. I coś mnie popchnelo do spowiedzi nie wiem co Ale to było takie namacalne jak magnes. Tak płakałam podpowiadając się ze nagle poczułam spokój.wszystko stało się jakieś wyraznuejsze wokół mnie i ta radość w sercu. Czary. Ale problemy z kasą nadal zostały. Wkoncu zaczęłam codziennie na 10 15 min zachodzić do kościoła i modlilam się o nowa pracę za granicą za dobre pieniądze dla męża. Do św Rity przez łzy się modlilam. Po kilku dniach oferta pracy przyszła do męża sama. Nawet nie myśląc o takich pieniądzach bo aż 10 razy większych. Teraz czekamy na wyjazd jego i modlę się nadal dziękując za ten cud. Bóg jest potężny jego święci też. Dla nich nie ma rzeczy niemożliwych. To my nie mamy na ziemi ludzkich rozwiązań Ale on zawsze nam pomogą. Módlcie się wszyscy, a łaska i wolą Boga przyjdzie napewno. Nie zawsze taka jaką my byśmy chcieli Ale zawsze dobra bo od stwórcy. Alleluja Chwała Panu. Chwała Św Rice.
~R
30.11.2016, godz.13:07
Chwała Panu
~Gf
13.10.2016, godz.00:20
Sw rita mi pomoglA
~Ryk
28.09.2016, godz.15:53
Sw Rita pomogla mi wtedy w pewnej sprawie i również dzisiaj w wsydliwej sprawie zwiazana z potrzebą fizjoligiczną.
~alien
28.08.2016, godz.09:49
Długo z tym czekałam, ale obiecałam Bogu że podzielę się tym z innymi, jesli mnie wysłucha. Nie chcę dokładnie opisywać co się stało, ale wierzcie, sprawa o którą się modlilam byla z góry przegrana. Była beznadziejna. I Bóg mnie usłuchał. Nie poddawajcie się, módlcie się nawet wtedy kiedy wam się wydaje że to już nie ma sensu.
~Słońce44
23.08.2016, godz.14:54
Św .Rita pomogła mi pewnego razu w intencji ,ktorej już nie pamiętam czy chodziło o coś z wyborem pójścia do komunii czy z odwagą powiedzenia mamie co Bogu obiecałam.Także wczoraj mogłam zobaczyć jej pomoc,gdy wyszłam z autobusu musiałam mocno siku , myślałam,że nie wytrzymam,ale po krótkiej modlitwie szybko poczułam ulgę. BÓG zapłać :)
~Podaj imię lub nazwisko (nick)
22.08.2016, godz.14:35
Wyrazy wspolczucia i podziwu dla Pana i zycze Panu duzo sil i wytrwalosci a Bog niech ma Pana i syna w opiece .Tego zycze z calego serca
~Donia
07.08.2016, godz.16:43
Chce się z wami podzielić swiadwctwem za wstawiennictwem św.Rity. Pomogła mi wiele razy: sprawila,ze moj brat powrocil do domu cały i zdrowy po kłotni z dziewczyną i się z nią może już pogodził. Miała w opiece takze św.Roch i Maryja mój rower,który nie był przywiązany na kłótke ,gdy ja byłam w kościele.Wtedy pomogla też mi w tym,że sie nie posikałam ;) Podjela za mnie decyzje w pojsciu do komuni św. gdy nie wiedziałam czy iść.
~Ankaaaa
01.07.2016, godz.09:16
Módlcie się do Pana Boga i przestrzegajcie Jego przykazań,bo Bóg nas kocha i chce naszego szcęścia. :)
~asia
27.04.2016, godz.12:39
piekne śwaiectwo mnie z depresji uratowała nowenna Pompejańska !!!
~ania
06.10.2015, godz.16:11
przepiekne swiadectwo.
~Katew2
23.03.2015, godz.11:35
zostawiam swój namiar Katew2@o2.pl jeśli Ktoś mógł mi coś doradzić to proszę :)
~Katew2
23.03.2015, godz.11:33
daje do myślenia Swiadectwo i chwyta za serce. To prawda Bóg istnieja .Sama też znajduje się teraz w trudnej sytuacji raczej decyzji , nie weim co robic, Modle się do Boga , ale teżmam problem z odczytywaniem Jego znaków. Pare lat temu pare też sobie o tak żyłam, obecnie jestem w wspólnocie i wiem że Bóg mi ją dał , tylko nie wiem jeszcze jaki ma plan na me życie , nie wiem czy mam być Sama , czy Małżeństwo , obecnie mam Sympatię i nie wiem co robić .... może ktoś poradzi mi coś ?
~Bogusia
05.03.2015, godz.18:35
Wieczny pokoj dla s.p.Ewy,a dla zyjacych pokoj serca w Panu.
~Nowa18
07.11.2014, godz.13:39
Piękne świadectwo wiary. Wieczny odpoczynek dla Ś.P Ewy [*].
~maria
04.07.2014, godz.16:47
Bóg jest blisko każdego z nas, a wtedy kiedy cierpimy najbardziej jeśli trzeba sam nas niesie przez to doświadczenie. On już odkupił każdy nasz grzech 2000 lat temu. Ufaj Mu, On kocha nas do szaleństwa. Polecam książkę Bila Hybelsa "Zbyt zajęci by się nie modlić" o niesamowitej relacji z Bogiem opartej na osobistym doświadczaniu każdego dnia Jego bezwarunkowej Miłości:)
~
21.04.2014, godz.14:12
Aż się popłakałam na samym końcu przy słowach, że ufasz Bogu, sama nie wiem dlaczego, po prostu się wzruszyłam. to piękne świadectwo twojej wiary .
~
01.02.2014, godz.14:32
piękne świadectwo Panie Świeć nad Duszą Ewy !
~Kocham Jezusa
12.11.2013, godz.16:11
Piekne swiadectwo ... Plynace z glebi serca czlowieka ktory uwierzyl i ktorego dotknelo Boze Milosierdzie. Niech Bog Cie prowadzi drogi Bracie w Twoim ziemskim pielgrzymwaniu. ...sama bylam takim slepcem kiedy zrozumialam ze... "Z KRZYZA PLYNIE BOZE MILOSIERDZIE" Ze kazde cierpienie ma sens-tylko my nie umiemy,nie chcemy nie potrafimy -przyjac,zrozumiec ,sluchac! Trzeba sluchac i otworzyc serce niech Duch Swiety dziala w nas -a on bedzie dzilal!Nie ustajmy w modlitwie,wybaczajmy i kochajmy. Niech nasza postawa bezie Bogu mila. Zyjmy niebem juz tu na ziemi. Jezu Ufam Tobie !
~Aga
28.08.2013, godz.01:03
Dziękuję.
~Gochna
16.12.2012, godz.18:44
Piękne świadectwo......i super że piszecie o tym,przypadkowo trafiłam na ta stone i jestem mile zaskoczona że tak otwarcie mówicie.Nasz Pan jest Wielki i za to go Kocham wiem że on dla nas wszystkich chce jak najlepiej i pamiętajmy ze daje nam siły aby udźwignąć krzyż który każdy z osoba mamy.pozdrawiam serdecznie i życzę wytrwałości i odwagi w modlitwie!!!
~Zahir...
29.11.2012, godz.16:55
Ja też potrafię wczuć się w tą sytuację... dokładnie rok temu byłam przy śmierci bliskiej mi osoby... długo... bardzo długo nie mogłam się pozbierać, ale ufność w Boga i siła płynąca z codziennej modlitwy różańcowej pomału przywróciła mi wiarę, że jednak moje życie musi toczyć się jakoś dalej... poza tym w chwili wielkiej tęsknoty Serca za odeszłą osobą przeżyłam coś, co nie pozwala mi wątpić, że ta osoba pragnie, abym była szczęśliwa i nie martwiła się już dłużej o nią... to było wyjątkowe doznanie i bardzo osobiste... dlatego nie opiszę go tutaj... mogę tylko napisać z własnego doświadczenia tyle - Bóg istnieje, a dusza żyje dalej... jest wieczna... dlatego nie traćmy nigdy wiary... bo gdy zaczynamy wątpić On tak i tak wraca do naszych Serc jak bumerang... Bóg przychodzi do nas szczególnie w chwilach trudnych i zamieszkuje nasze Serca, gdy je szeroko otwieramy dla siebie i dla innych ludzi... podziwiam mężczyznę, który napisał powyższe świadectwo... Jego sytuacja jest inna... bardziej dramatyczna... choć oczywiście każde odejście bliskiej nam osoby jest dramatem... ale obojętnie, czy jesteśmy słabsi, czy silniejsi psychicznie w takich sytuacjach to wiara i Bóg jest wszystkim, co nam pozostaje... i choć na początku, po odejściu bliskiej osoby wszystko wydaje nam się beznadziejne, pozbawione sensu i nie mamy czasami chęci do dalszego życia, to Bóg po jakimś czasie uzdrawia nasze Serca i wlewa w nie nową nadzieję... nic na tym świecie nie dzieje się przypadkowo... wszystko ma swój głębszy sens... nawet nasza śmierć... pozdrawiam wszystkich... niech Bóg wam błogosławi...
~Diana
16.11.2012, godz.16:39
Wierz tylko. Ufaj.
~Jacek
09.10.2012, godz.17:38
Jak sie zmienic? Szczere i osobiste rozwarzanie Slowa Bozego, Wdrazanie w codziennym zyciu zasad przekazanych nam przez Jezusa z miloscia, Pokuta, Dyscyplina itp. Tak sie zmienilo moje Zycie. Jego Slowo zmienilo moje serce. On Jest, Zyje, Slucha nas i juz nas Zbawil. Tylko my musimy odpowiedziec na Jego Milosc. To wiem bo przemienil moje serce.
~JUSTKA
08.07.2011, godz.05:17
A MOZE WARTO ZNALEZC JAKAS WSPOLNOTE Z KTORA SIE MOZNA MODLIC RAZEM?
~basia1
10.04.2011, godz.10:24
Bardzo przejmujące Twoje wyznanie i mnie bardzo poruszyło.Ja straciłam męża w ciągu miesiaca,zmarł na raka i przegrałam bo nie umiałam i nadal nie umiem dotrzeć do syna z problemami,odwrócił się od Kościoła a ja nie potrafię wpłynąc na Niego a sama też mam świadomość,że nie umiem się modlić.Zaliczyć mszę i odmówić pacież .Jak się zmienić?