żywa Wiara

Świadectwa wiaryZOBACZ WSZYSTKIE

Bóg jest przy mnie

autor: Elżbieta

użytkownik: Admin z dnia: 2016-07-09

Bóg jest przy mnie. Jestem o tym całkowicie przekonana, dopiero od niedawna (około trzech lat). Wcześniej, mimo, że Bóg dawał mi znaki, nie potrafiłam ich odczytać. Właściwie nie zastanawiałam się, że Bóg do mnie mówi, a przemawiał wiele razy i to bardzo dobitnie. Zostałam wychowana w rodzinie katolickiej; mama jest głęboko wierząca i praktykująca, ojciec wierzy, ale nie jest tak blisko Boga. Dzięki gorącej i wytrwałej modlitwie mamy, żyję i odnalazłam drogę do Boga. To również ogromna zasługa o. Rafała Klimasa..

Zanim jednak zaczęłam szukać i poznawać Boga, byłam daleko od Niego. Mimo, że chodziłam do kościoła, mój udział we Mszy Świętej pozostawiał wiele do życzenia. Nie doceniałam jej znaczenia, nie zastanawiałam się nad tym, że na ołtarzu dokonuje się bezkrwawa ofiara Jezusa. Dorastając, zaczęłam sprawiać rodzicom problemy. Stałam się nieposłuszna, pojawiły się problemy w szkole. Ojciec, nie potrafiąc poradzić sobie z zaistniałą sytuacją, stosował wobec mnie przemoc, na którą reagowałam agresją. Mama była bezradna. Problemy nawarstwiały się i doprowadziły mnie do sięgnięcia po środki uspokajające. Po pewnym czasie uzależniłam się od nich. Traciłam poczucie rzeczywistości, myślałam tylko o lekach, nic więcej nie miało dla mnie znaczenia.

Ojciec chrzestny wielokrotnie pytał dokąd zmierzam, ale jego pytanie pozostawało bez odpowiedzi. Zaczęłam zastanawiać się nad sobą, gdy pod wpływem zażycia zbyt dużej ilości różnych tabletek traciłam wzrok. Przeraziłam się, ale tylko na krótki czas. Kiedy kłopoty minęły, ponownie sięgnęłam po leki. Nie pomagały żadne tłumaczenia, rady, pobyt w szpitalu. W takim stanie trwałam ponad dwa lata. Mama wierzyła, że jedynym ratunkiem jest modlitwa. Dlatego gorąco i wytrwale modliła się; mimo bólu nóg udała się na pielgrzymkę do Częstochowy. Kilka miesięcy później, w ciągu jednego dnia zerwałam z lekomanią - wyrzuciłam wszystkie tabletki i nigdy ich już nie potrzebowałam (lekarz nie mógł uwierzyć, że poradziłam sobie z takim uzależnieniem bez farmakoterapii i psychoterapii). Chociaż w konsekwencji zachorowałam na epilepsję, jestem szczęśliwa, że wyzwoliłam się z nałogu.

To był pierwszy, bardzo wyraźny znak obecności Pana Boga w moim życiu. Niestety, wtedy jeszcze go nie dostrzegałam. Potrzebne były kolejne doświadczenia, abym zrozumiała, że Pan Bóg czuwa nade mną. Trzy lata temu okazało się, że mam silną anemię. Lekarka w przychodni skierowała mnie do szpitala, ale nie wyraziłam zgody. Poszłam do innej lekarki, która oprócz leków wystawiła skierowanie na badanie USG brzucha (chodziło o sprawdzenie czy wskutek anemii. nie pojawiły się zaburzenia w funkcjonowaniu narządów). Wynik ujawnił silną kamicę nerkową, istniejącą prawdopodobnie kilka lat (nie dawała żadnych objawów). Konieczna była szybka operacja. Czy w takim przypadku można mówić o zbiegu okoliczności? To jednak nie wszystkie znaki Bożej Opatrzności w moim życiu. Kilka miesięcy przed operacją podpisałam umowę o pracę i mogłam poddać się bezpłatnemu zabiegowi (przez trzy wcześniejsze lata, będąc współpracownikiem jednego z dzienników, otrzymywałam tylko honoraria autorskie).

Teraz wiem, że w życiu nie ma przypadków. Pan Bóg wyraźnie działa i daje znaki. Trzeba tylko umieć je odczytać. W moim przypadku upłynęło sporo czasu, abym ten fakt dostrzegła i zrozumiała. Żałuję straconych lat, ale jestem szczęśliwa, że dostałam szansę na zmianę swojego życia. Przed operacją bardzo zbliżyłam się do Pana Boga, całkowicie Mu się oddałam i zaufałam. Zaczęłam codziennie uczęszczać na Mszę Świętą, przyjmować Komunię Świętą i gorąco modlić się, tak jak jeszcze nigdy w życiu. To ogromna zasługa wspomnianego już kapłana zakonnika (kustosza Sanktuarium Matki Bożej Rzeszowskiej), który swoją niezwykłą, pełną otwartości i życzliwości postawą pomógł mi wiele zrozumieć i naprawdę pokochać Pana Boga.

W przeszłości zwykle zwracałam się do Boga z prośbami, teraz przede wszystkim serdecznie dziękuję, za wszelkie łaski, także za cierpienie po operacji. Ono bardzo uczy pokory i uwrażliwia na potrzeby drugiego człowieka, zwłaszcza cierpiącego. Wtedy nie patrzy się tylko na swoje cierpienie, ale przede wszystkim myśli się, jak pomóc innym. Przyjść im z pomocą to wielka radość. Podczas pobytu w szpitalu przyjmowałam Komunię Świętą, ale nie mogłam doczekać się, kiedy pójdę do kościoła na Mszę Świętą. Po ponad dwóch miesiącach spełniło się moje pragnienie. Od tamtego czasu każdy dzień rozpoczynam od znaku krzyża świętego, modlitwy i codziennego udziału we Mszy Świętej. Jeśli nie mogę iść do kościoła, staram się wysłuchać Mszy Świętej przez radio. Coraz bardziej czuję obecność Pana Boga w swoim życiu i każdego dnia lepiej Go poznaję. Pomaga mi w tym Słowo Boże i modlitwa.

Przede mną jeszcze sporo pracy nad kształtowaniem swojego sumienia, ale wierzę, że oddając się ufnie w Bożą opiekę, stanę się lepszym człowiekiem. Pan Bóg natchnął mnie także niedawno, kiedy pod wpływem chwili postanowiłam zmienić lekarza neurologa, leczącego mnie do tej pory na epilepsję. Mimo, że od wielu lat nie dostawałam ataków, nadal przepisywał leki, nie proponując ich odstawiania. Według niego, były konieczne i miałam je zażywać do końca życia. Nowa lekarka, po przeprowadzeniu niezbędnych badań podjęła decyzję o stopniowym odstawieniu leków. Kilka miesięcy nie zażywam żadnych tabletek i dotychczas nie dostałam ataku. Wierzę, że ataki nie wystąpią, a jeśli stanie się inaczej, będę musiała zastanowić się, co Pan Bóg chciał mi przez nowe doświadczenie powiedzieć. To tylko kilka znaków obecności Pana Boga w moim życiu. Jestem niezmiernie wdzięczna Bogu, że je zauważyłam. Codziennie zawierzam swoich bliskich i siebie Bożej opatrzności, ufając, że nigdy nas nie opuści. W modlitwie pamiętam szczególnie o osobach, które zaprowadziły mnie do Boga.

Elżbieta (maj, 2011 r.) 

Komentarze (4)

Portal zywawiara.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i wypowiedzi zamieszczanych przez internautów. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.

~Podaj imię lub nazwisko (nick)

21.08.2018, godz.00:54

Poza moją mamą ,która zawsze starała się we mnie pogłębiać wiarę w Boga i w pewien sposób nauczyła mnie odczytywać znaki od Boga,mogę powiedzieć,ze pani jest kolejną osobą,która to świadectwo opisała.Podstawą jest to ,ze pani wierzy w to,ze jest to znak bozy.To jest działanie ducha świętego.Miło słyszeć takie swiadectwo.

~Phil711

30.09.2015, godz.19:49

"~daleko od drogi" odpowiadając na twój komentarz!!! ten głos co CI to mówi, to choroba psychiczna i sumienie. Inni powiedzą, że szatan fakt on to powiedział, że "Jezus Cię znienawidzi" (tak nigdy nie ma i nie będzie Jezus zawsze będzie Cię kochał), sam się borykam z tym problemem choroby choć nie byłem u specjalisty, ale mam dystymię na dzień dzisiejszy, którą zdiagnozowałem sobie Sam przypadek? nie Bóg tak chciał i to była łaska od niego mi dana, że wiem co dolega mi teraz. Wcześniej była to depresja myślałem o samobójstwie i miałem myśli samobójcze prawie codziennie, zacząłem się modlić praktycznie prawie codziennie tak jak potrafiłem i za jakiś czas myśli te ustąpiły i nie mogłem nazwać tej choroby depresją ( cierpiałem na nią od 16 roku życia a w 2015 odkryłem, że choroba ta zwana jest Dystymią!.) Żyłem z depresją prawie 10 lat, a z Dystymią jak mniemam praktycznie od urodzenia. Jedno Jest pewne! Trzeba zawierzyć trójcy świętej: Bogu, Duchowi Świętemu i Jezusowi(ON JEST, ON CZEKA, ON WIE i LECZY), nie zależnie od Twoich myśli DZIĘKUJ mu za wszystko co Cię spotyka każdego dnia, a spotka Cię łaska, łaska, którą każdy otrzyma kto wierzy, prosi i zawierza Bogu. Amen (modlitwa Moja dla Ciebie).

~daleko od drogi

24.07.2012, godz.11:02

Dziekuje Bogu za to ze trafilam na Twoja opowiesc.Mialam wrazenie ze czytam swoja wlasna historie, tyle ze ja dopiero zauwazam znaki...chce wyzdrowiec, modle sie do Boga o sile... szpitale psychiatryczne, psychiatrzy, psychologowie nie pomagaja... Boje sie ze pewnego dnia Jezus mnie znienawidzi.. tak jak to powiedzial okrutny bezwzgledny wewnetrzny glos pewnej nocy kiedy mialam zaledwie 5 czy 6 lat... do tej pory wszytsko co mi przepowiedzial spelnilo sie... tylko Jezus, Bog... mam nadzieje ze nie odwroca sie ode mnie...albo nie pozwola mi odwrocic sie od nich!! Twoja historia dodala mi nadziei... Dziekuje ze jestes Elu. Bog z Toba!

~taka sobie Marysia

14.10.2011, godz.09:09

Jakże wiele moge odnależć w tej historii podobienstw do mojego zycia.Nie było w nim moze takiego młodzienczego buntu i lekomanii,ale i nie bylo też Boga.Moje życie toczyło sie jakby obok,taki sam model rodziny,ale ja zawsze gdzies dalej o krok,o dwa.Niby razem ,ale jakby zagubiona w swych wlasnych myslach i marzeniach dziwnych,bez udzialu Boga w nich.Dzisiaj także moge powiedziec,iz Pan dawał mi znaki,ale nie dopuszczałam ich do swojej świadomości,nie potrafiłam rozeznac tego co się działo,trzeba było rany w postaci upadku,choroby dzieci by zaczac myslec.Najpierw bunt,ze Bog mnie nie slucha ,nie widzi naszej krzywdy,ze dopuszcza tyle zła choc przeciez staralam sie dobrze zyc znaczy nie krzywdzic nikogo.To fakt ,nie krzywdziłam innych ,ale przez odchodzenie od Niego skrzywdziłam siebie.Tylko ,ze Bog nigdy nie zostawia Nas samych,stawia na drodze ludzi-wskazówki,przez których zaczynamy pojmować wszystko co się wydarzyło inaczej.Dziś chwale Pana za to,ze miał jeszcze cierpliwość by mnie nie opuścić,nie pozostawić samej sobie.Chwalę Pana za to,że pozwala mi czepiać się jego sandałów i wytrzymuje moje prośby i modlitwy słowy własnymi.Chwale Pana za cierpliwość jaka mi okazuje wysłuchując mych słow bo już wiem,ze słucha.Szkoda,że strawiłam tylko pół życia na wątpliwości,ale dziś myslę,ze nigdy nie jest za póżno.